Jestem Charlotte. Mam 22 lat, mieszkam w Londynie. Właśnie skończyłam studiować na Oksfordzie, sztukę nowoczesną, rzecz jasna. Kocham grać na fortepianie. Moja siostra - Anna - ma 20 lat i studiuje medycynę. Moi rodzice zajmują się produkcją i reżyserią filmów, reklam, teledysków. Mieszkam sama. Mój zawód prawie wcale nie jest powiązany z tym co studiowałam. Jestem fotografem.
Rozdział 1.
Za dwadzieścia minut mam być w pięciogwiazdkowej restauracji Phoenix, a tymczasem siedzę w pokoju, owinięta ręcznikiem i wybieram sukienkę na to spotkanie. Ostatecznie wybrałam wrzosową, rozkloszowaną, sukienkę do połowy uda. Na nogi wsunęłam szpilki. Schowałam telefon do kremowej torebki i wyszłam. Zostało mi jakieś kilkanaście minut. Muszę zdążyć przejechać Londyn taksówką, wieczorem w niecały kwadrans, dam rade. Wskoczyłam do samochodu i kierowca ruszył. Super! Korek. Czemu tutaj cały czas są korki? Nawet wieczorem.
- Niech pan jedzie inną drogą.
Oczywiście, dłuższą. Chwilę później podałam pieniądze taksówkarzowi i weszłam do restauracji. Od razu zauważyłam moich rodziców. Siedzieli przy okrągłym stole w centrum sali z zespołem One Direction i jakimiś ludźmi.
- Dobry wieczór, przepraszam za spóźnienie. Zwykle się nie spóźniam, ale korki.
- Korki? O ósmej wieczorem? - powiedziała z niedowierzaniem Ann.
- Tak, kroki.
Wymusiłam uśmiech.
- Więc Charlotte, to jest zespół One Directon. Harry, Louis, Zayn, Niall i Liam. Twoi rodzice nagrywają dla nich, dla nas, teledysk. Chłopcy, to jest Charlotte, córka Johanny i Tomasa.
- Miło mi was poznać. - zaczęłam - Jedna z waszych wielu wspaniałych piosenek, szczególnie przypadła mi do gustu.
Skłamałam. Faktycznie, słyszałam o tym zespole, ale ich piosenki słyszałam tylko przelotnie w radiu.
- A którą? - zapytał jeden z nich, chyba Harry.
Zamurowało mnie.
- Happily! - pisnęła moja siostra.
- Taak, cały czas jej słucham, szczególnie ten moment z perkusją. To solo.
Skończyłam swoją wypowiedź, a chłopcy zaczęli się cicho śmiać. Chyba powiedziałam coś źle. Jestem uratowana! Usłyszałam pierwsze słowa piosenki Passenger'a. Na telefonie widniało zdjęcie mojej siostry.
- Przepraszam, ważny telefon, muszę odebrać.
Pośpiesznie wstałam, uderzając w kelnera z tacą. Lazania, która na niej leżała wylądowała na koszuli kelnera.
- O kurczę. Przepraszam!
Wzięłam serwetkę z kolan mojej siostry, chcąc zetrzeć z koszuli kelnera potrawę.
- Charlott, zostaw. Odbierz telefon.
Usłyszałam głos mamy. Chłopcy wciąż się śmiali. Z wypiekami na twarzy opuściłam sale. W małym korytarzu przy wejściu, odetchnęłam z ulgą. Napisałam wiadomość do siostry, że jej dziękuje. Odczekałam chwilę i znów pojawiłam się na sali. Na naszych talerzach leżały już różnorodne potrawy.
Dostałam kurczaka z jakimś dziwnym sosem. Moja siostra miała spaghetti. Moje ulubione danie.
- Ann, wymień się. - szepnęłam.
- Okej.
Anna, zrzuciła 'przypadkiem' widelec, a ja szybko wymieniłam dania.
- Charlott, nie lubisz kurczaka? Harry wybierał dla ciebie. - powiedział Paul.
- Lubię, ale dzisiejszego wieczoru jestem wegetarianką.
Moja siostra parsknęła.
- Wracając do powodu naszego dzisiejszego spotkania. Charlotte, chciałabyś zrobić kilka sesji chłopakom? Oczywiście, za odpowiednie pieniądze.
- Naturalnie! To będzie dla mnie czysta przyjemność.
- To wspaniale. Spotkajmy się jutro, podpiszemy umowę.
- Dobrze, gdzie i o której?
- Proszę.
Paul, którego znałam z wcześniejszych, weekendowych wypadów rodziców dał mi wizytówkę.
Modest! Management
2:00 p.m. room 8
Matrix Complex, 91 Peterborough Road
London SW6 3BU
- Na pewno się tam jutro zjawie.
- Więc, dzisiejszą kolacje możemy już zakończyć. Jutro rano musimy jechać na plan filmowy. - odezwał się mój tata.
- Oczywiście. Chłopcy ja już jadę, może zostaniecie z dziewczynami? Pójdziecie do jakiegoś klubu czy coś.
- Coś się wymyśli. - powiedział Louis.
- Taak, coś się wymyśli. - zawtórowała mu Ann.
Gdy starszyzna już wyszła odezwałam się.
- Chłopcy, nie obraźcie się, ale jutro muszę wcześnie wstać, mam rano sesje zdjęciową.
- Jasne, jedź. Nie będziemy cię tu trzymać. - powiedział Liam.
- Wezwę taksówkę.
- Ja cię odwiozę. - zaproponował Niall.
- Nie rób sobie problemu.
- Uwierz, to nie będzie dla mnie problemem.
- W takim razie, możemy już jechać. Do zobaczenia chłopcy, cześć Ann.
- Cześć Lottie.
Usłyszałam jeszcze jakieś słowa pożegnania od chłopców, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.
- Gdzie jedziemy? - zapytał Niall, odpalając auto.
- Ummm, poczekaj.
Weszłam szybko w notatki na swoim telefonie i podałam chłopakowi adres.
- Więc jaka jest twoja ulubiona piosenka One Direction?
- Happily.
- Szczególnie ten moment z perkusją, tak?
- No tak. - powiedziałam, a chłopak wybuchnął śmiechem.
- Wiesz, że tam nie ma takiego momentu, tak?
- Shh.
- Mogę mówić do Ciebie Lott?
- Jasne, mój dziadek tak go mnie mówił.
- Mówił?
- Zmarł niedawno. - szepnęłam, zaciskając usta.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Śmieć to rzecz naturalna.
- Więc, Lott. Jesteś strasznie uroczą, fajtłapą!
- Dziękuję.
- To już tu. - zaczął Horan, po chwili ciszy - Lott, może dasz mi swój numer? Wiesz, kiedy jestem w Londynie, czasem mi się nudzi i...
- Jasne.
Wymieniłam się numerami z irlandczykiem, podziękowałam i weszłam do budynku. W windzie nacisnęłam guzik 8 i niemal po chwili wchodziłam do mieszkania.
Rzuciłam torebkę i kluczę na stolik, napiłam się wody i położyłam się na kanapie. W pozycji śpiącej pandy usnęłam i budzik obudził mnie o 9 rano.
Czyli zaczynamy nowy dzień.
-------
Historia powstania tej historii jest krótka. Zamówiłam sobie pizze, wylałam sos na spodnie, gdy je zapierałam ten moment
Pośpiesznie wstałam, uderzając w kelnera z tacą. Lazania, która na niej leżała wylądowała na koszuli kelnera.
- O kurczę. Przepraszam!
Wzięłam serwetkę z kolan mojej siostry, chcąc zetrzeć z koszuli kelnera potrawę.
powstał w mojej głowie. W ciągu godziny napisałam ten rozdział, jest bez żadnych poprawek, yolo!
A teraz idę uczyć się historii.
insta: soncinaa
snap: soncina
twitter: veryhungrygirl
<3