czwartek, 26 marca 2015

Prolog/ Rozdział 1: Jesteś strasznie uroczą, fajtłapą!

Cześć!
Jestem Charlotte. Mam 22 lat, mieszkam w Londynie. Właśnie skończyłam studiować na Oksfordzie, sztukę nowoczesną, rzecz jasna. Kocham grać na fortepianie. Moja siostra - Anna -  ma 20 lat i studiuje medycynę. Moi rodzice zajmują się produkcją i reżyserią filmów, reklam, teledysków. Mieszkam sama. Mój zawód prawie wcale nie jest powiązany z tym co studiowałam. Jestem fotografem.


 Rozdział 1.

 Za dwadzieścia minut mam być w pięciogwiazdkowej restauracji Phoenix, a tymczasem siedzę w pokoju, owinięta ręcznikiem i wybieram sukienkę na to spotkanie. Ostatecznie wybrałam wrzosową, rozkloszowaną, sukienkę do połowy uda. Na nogi wsunęłam szpilki. Schowałam telefon do kremowej torebki i wyszłam. Zostało mi jakieś kilkanaście minut. Muszę zdążyć przejechać Londyn taksówką, wieczorem w niecały kwadrans, dam rade. Wskoczyłam do samochodu i kierowca ruszył. Super! Korek. Czemu tutaj cały czas są korki? Nawet wieczorem.
- Niech pan jedzie inną drogą.
Oczywiście, dłuższą. Chwilę później podałam pieniądze taksówkarzowi i weszłam do restauracji. Od razu zauważyłam moich rodziców. Siedzieli przy okrągłym stole w centrum sali z zespołem One Direction i jakimiś ludźmi.
- Dobry wieczór, przepraszam za spóźnienie. Zwykle się nie spóźniam, ale korki.
- Korki? O ósmej wieczorem? - powiedziała z niedowierzaniem Ann.
- Tak, kroki.
Wymusiłam uśmiech.
- Więc Charlotte, to jest zespół One Directon. Harry, Louis, Zayn, Niall i Liam. Twoi rodzice nagrywają dla nich, dla nas, teledysk. Chłopcy, to jest Charlotte, córka Johanny i Tomasa.
- Miło mi was poznać. - zaczęłam - Jedna z waszych wielu wspaniałych piosenek, szczególnie przypadła mi do gustu.
Skłamałam. Faktycznie, słyszałam o tym zespole, ale ich piosenki słyszałam tylko przelotnie w radiu.
- A którą? - zapytał jeden z nich, chyba Harry.
Zamurowało mnie.
- Happily! - pisnęła moja siostra.
- Taak, cały czas jej słucham, szczególnie ten moment z perkusją. To solo.
Skończyłam swoją wypowiedź, a chłopcy zaczęli się cicho śmiać. Chyba powiedziałam coś źle. Jestem uratowana! Usłyszałam pierwsze słowa piosenki Passenger'a. Na telefonie widniało zdjęcie mojej siostry.
- Przepraszam, ważny telefon, muszę odebrać.
Pośpiesznie wstałam, uderzając w kelnera z tacą. Lazania, która na niej leżała wylądowała na koszuli kelnera.
- O kurczę. Przepraszam!
Wzięłam serwetkę z kolan mojej siostry, chcąc zetrzeć z koszuli kelnera potrawę.
- Charlott, zostaw. Odbierz telefon.
Usłyszałam głos mamy. Chłopcy wciąż się śmiali. Z wypiekami na twarzy opuściłam sale. W małym korytarzu przy wejściu, odetchnęłam z ulgą. Napisałam wiadomość do siostry, że jej dziękuje. Odczekałam chwilę i znów pojawiłam się na sali. Na naszych talerzach leżały już różnorodne potrawy.
Dostałam kurczaka z jakimś dziwnym sosem. Moja siostra miała spaghetti. Moje ulubione danie.
- Ann, wymień się. - szepnęłam.
- Okej.
Anna, zrzuciła 'przypadkiem' widelec, a ja szybko wymieniłam dania.
- Charlott, nie lubisz kurczaka? Harry wybierał dla ciebie. - powiedział Paul.
- Lubię, ale dzisiejszego wieczoru jestem wegetarianką.
Moja siostra parsknęła. 
- Wracając do powodu naszego dzisiejszego spotkania. Charlotte, chciałabyś zrobić kilka sesji chłopakom? Oczywiście, za odpowiednie pieniądze.
- Naturalnie! To będzie dla mnie czysta przyjemność.
- To wspaniale. Spotkajmy się jutro, podpiszemy umowę.
- Dobrze, gdzie i o której?
- Proszę.
Paul, którego znałam z wcześniejszych, weekendowych wypadów rodziców dał mi wizytówkę.
Modest! Management
2:00 p.m. room 8
Matrix Complex, 91 Peterborough Road
London SW6 3BU

- Na pewno się tam jutro zjawie.
- Więc, dzisiejszą kolacje możemy już zakończyć. Jutro rano musimy jechać na plan filmowy. - odezwał się mój tata.
- Oczywiście. Chłopcy ja już jadę, może zostaniecie z dziewczynami? Pójdziecie do jakiegoś klubu czy coś.
- Coś się wymyśli. - powiedział Louis.
- Taak, coś się wymyśli. - zawtórowała mu Ann.
Gdy starszyzna już wyszła odezwałam się.
- Chłopcy, nie obraźcie się, ale jutro muszę wcześnie wstać, mam rano sesje zdjęciową.
- Jasne, jedź. Nie będziemy cię tu trzymać. - powiedział Liam.
- Wezwę taksówkę.
- Ja cię odwiozę. - zaproponował Niall.
- Nie rób sobie problemu.
- Uwierz, to nie będzie dla mnie problemem.
- W takim razie, możemy już jechać. Do zobaczenia chłopcy, cześć Ann.
- Cześć Lottie.
Usłyszałam jeszcze jakieś słowa pożegnania od chłopców, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.
- Gdzie jedziemy? - zapytał Niall, odpalając auto.
- Ummm, poczekaj.
Weszłam szybko w notatki na swoim telefonie i podałam chłopakowi adres.
- Więc jaka jest twoja ulubiona piosenka One Direction?
- Happily.
- Szczególnie ten moment z perkusją, tak?
- No tak. - powiedziałam, a chłopak wybuchnął śmiechem.
- Wiesz, że tam nie ma takiego momentu, tak?
- Shh.
- Mogę mówić do Ciebie Lott?
- Jasne, mój dziadek tak go mnie mówił.
- Mówił?
- Zmarł niedawno. - szepnęłam, zaciskając usta.
- Przepraszam. 
- Nic się nie stało. Śmieć to rzecz naturalna.
- Więc, Lott. Jesteś strasznie uroczą, fajtłapą!
- Dziękuję.
- To już tu. - zaczął Horan, po chwili ciszy - Lott, może dasz mi swój numer? Wiesz, kiedy jestem w Londynie, czasem mi się nudzi i...
- Jasne.
Wymieniłam się numerami z irlandczykiem, podziękowałam i weszłam do budynku. W windzie nacisnęłam guzik 8 i niemal po chwili wchodziłam do mieszkania.
Rzuciłam torebkę i kluczę na stolik, napiłam się wody i położyłam się na kanapie. W pozycji śpiącej pandy usnęłam i budzik obudził mnie o 9 rano.
Czyli zaczynamy nowy dzień.

-------
Historia powstania tej historii jest krótka. Zamówiłam sobie pizze, wylałam sos na spodnie, gdy je zapierałam ten moment
Pośpiesznie wstałam, uderzając w kelnera z tacą. Lazania, która na niej leżała wylądowała na koszuli kelnera. 
- O kurczę. Przepraszam! 
Wzięłam serwetkę z kolan mojej siostry, chcąc zetrzeć z koszuli kelnera potrawę.
powstał w mojej głowie. W ciągu godziny napisałam ten rozdział, jest bez żadnych poprawek, yolo!
A teraz idę uczyć się historii.
insta: soncinaa
snap: soncina
twitter: veryhungrygirl
<3

coś nowego

Zaczynam tu od początku. Z nową Lott.

czwartek, 12 czerwca 2014

1. Nie widzę w tym sensu.

- Lottie. Z dnia na dzień jest coraz lepiej, gdybyś chciała się poddać terapii to miałabyś normalne życie.
- Nie chcę tego słuchać! 
- Charlotte, błagam cię.
- Ja też cię błagam mamo! Daj mi spokój! - krzyczę, gdyż nie mogę znieść kolejnej rozmowy o mojej chorobie.
Złapałam walizeczkę za rączke i ruszyłam do swojego pokoju. Usiadłam na swoim obszernym parapecie i wyjrzałam za okno. Pada deszcz. Nie mam na nic siły i ochoty.
- Zakładaj sweter.
Podskoczyłam ze strachu. Przy drzwiach stała moja młodsza siostra.
- Jedziemy do kliniki.
- Po co?
- Jakiś zespół przyjeżdża do szpitala.
- Jaki?
- Nie wiem, mama dostała telefon, ale nie jedzie bo..
- Nie ma już siły. - westchnęłam.
Moja mama miała depresje. Nie dziwię się. Jedna córka z nowotworem, druga z silną astmą i syn na drugim roku studiów, który nie radzi sobie ostatnio z nauką. Cud, miód rodzinka!
- Daj mi chwilę odpocząć i pojedziemy. - uśmiechnęła się moja siostra.
Chwilę później wjeżdżałam windą na 3 piętro szpitala.
- Cześć! - zawołałam wchodząc do sali mojej młodszej przyjaciółki - Annie. Ma 18 lat. Jest wyższa dokładnie o 32 cm. Dla wyjaśnienia mam 155 cm wzrostu. Często mówię na nią Christina, bo przypomina mi przyjaciółkę Tris z książki 'Niezgodna'.
- Nie wiesz dla jakiego zespołu musiałam tu przyjechać?
- Wiem, wiem. Dla One Direction.
Chciałam się uśmiechnąć, ale chyba raczej wyszedł grymas.
- Nie lubisz ich?
- Nie to, że ich nie lubię. Nie trafiają w mój gust. Chociaż podoba mi się ich jedna piosenka... Właściwie demo.
- Hmmm, która?
- Just Can't Let Her Go.
- Lubie ją.
- Zapraszamy.
Usłyszałam głos pielęgniarki i odwróciłam się w stronę wejścia do sali.
- To jest Charlie. A to jest Annie.
- Dziewczyny, to chłopcy z One Direction.
- Cześć, dziewczyny. 
- Hej, jestem Charlotte.
Prawdopodobnie Zayn podał mi dłoń, upuszczając przy tym butelkę wody, która spadła na moje rurki.
Wąsy tlenowe gwałtownie zsunęły mi się z twarzy. 
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. W porządku.
- Myślałem, że to oddział dla trochę starszych dzieci. - powiedział Louis spoglądając na mnie.
- Mam 19 lat.- zaśmiałam się nerwowo.
- A ile masz wzrostu? Przekroczyłaś chociaż metr sześćdziesiąt?
- A twój mózg jest większy od orzeszka? - burknęła moja siostra do Harry'ego.
- Duerre! - pisnęłam do siostry, a mój głos przeskoczył chyba o dwie oktawy.
- Dan. - założyła ręce na piersi.
- Dan. - uśmiechnęłam się.
- Więc na co jesteś chora?
- Rak płuc.
- Z tego co wiem to mieliście sprawić, aby moja siostra zapomniała o chorobie, a nie wam o niej opowiadała.
- Dan. Przepraszam was za nią.
- Ona tu jest. - Dan wymusiła uśmiech.
- Spokojnie. Widzieliśmy bardziej rozkapryszone dziewczyny.
- Jestem rozkapryszona?
- Harry, to był błąd. - szepnęłam.
- Jest szansa, że wyzdrowiejesz?
- Jest, ale ja nie chcę wyzdrowieć.
- Czemu? - powiedział Niall marszcząc brwi.
- Nie widzę w tym sensu.
Po tym co powiedziałam, chłopcy przenieśli się na łóżko Annie.
Moja siostra usiadła na łóżku. Była zmęczona. Wiedziałam, że zanim wrócimy do domu musi chwile odpocząć. Podeszłam do okna i usiadłam na plastikowym krzesełku.
- Ja widzę sens w tym, żebyś żyła. Jeśli będziesz chciała się kiedyś spotkać to to jest mój numer.
Niall podał mi małą karteczkę.
- Zawsze nosisz tę karteczkę? Czy to już któraś z kolei?
- Jest w tej kieszeni już dwa lata. Czeka na właściwą osobę.
Poczułam jak rumieńce oblewają moją twarz.
- To bardzo miłe, ale ja jestem chora.
- Tak, jesteś chora, ale nie rozumiem...
- Nie będzie ci to przeszkadzało, że wszędzie muszę chodzić z Alanem? Umm, znaczy z tą walizeczką?
- Alanem? Nie. Alan wydaje się być fajny.
Zaśmiał się. Ma piękny śmiech i jest bardzo przystojny. Dan powiedziałaby, że to dobra partia.
- Właśnie, wydaje się być fajny.
- Nie jest?
- Nie jest jak o nim zapomnisz.
- Zapomniałaś o nim kiedyś?
Chłopak oparł się o parapet.
- Raz.
Głośno przełknęłam ślinę.
- Muszę iść dalej, ale zadzwoń.
Zmienił temat. To dobrze.
- Zadzwonię. Ja też już się zbieram.
- Nie zostajesz na koncercie?
- Nie. - spoglądam na swoje but.
- Na pewno?
Niall delikatnie się uśmiecha.
- Odwiozę cię zaraz po koncercie.
- Nie Niall.
Delikatnie pomachałam chłopakowi palcami, a on znowu się uśmiechnął.
--------
Ani trochę nie jest taki jaki miał być. Mam nadzieję, że chociaż was zadowoliłam, bo mi średnio podoba się ten rozdział.
Piszcie co byście zmienili :) Czekam na propozycje tooooo może zedytuję posta :)
<3

środa, 4 czerwca 2014

Prolog

Mam raka.
Zawsze wydawało mi się, że mogę umrzeć.
Potem poznałam Jego.
Moje życie nabrało sensu.
Muszę żyć.
Wtedy zaczęłam walczyć.